Blog dla wszystkich tych, którzy nie chcą już czytać przepisów ze składnikami dostępnymi tylko w delikatesów. Dla tych, którzy nie lubią stać nad kuchenką i nie wiedzą, co to "kąpiel wodna". Blog jest też trochę dla mnie, żebym nie zapomniał wszystkich swoich improwizacji na zasadzie "aha... w lodówce mam... to może to jakoś połączę i coś będzie...".
wtorek, 24 września 2013
Po przerwie... za to z aparatem - pizza
Jak każdy stary kawaler żywię się pizzą. Wszystkie mikro i makroelementy gwarantowane a poza tym na pizzę można położyć wszystko - taka bajaderka żywieniowa. Świetny pomysł na czyszczenie lodówki z resztek pozornie niepasujących do siebie rzeczy. Resztka kiełbasy i kukurydzy? Niedojedzony ser? Pół kostki fety? Pizza poniesie wszystko. Wystarczy porządnie umoczyć w pomidorowym sosie i zapiec. Jak się równo poukłada wszyscy będą jeszcze mieć człowieka za mistrza kulinarnego rzemiosła.
A oto przepis na trzy takie sobie pizze - dobre na małe imprezy - na większe wszystko mieszać podwójnie.
12g suchych drożdży (tak ze dwie saszetki/1 duża łyżka)
Jak są świeże to dwa razy więcej (ale świeże trzeba wcześniej położyć w takim zagłębieniu z mąki, a potem zasypywać cukrem i lekko ciepłą wodą, aż się zapienią i dopiero potem wgniatać w mąkę - masa roboty)
1,5 szklanki ciepłej wody (ja używam takiej standardowej szklanki z ikei, co się jedna w drugą chowa)
3,5 szklanki mąki
1 łyżka oleju/oliwy
1,5 łyżeczki soli
Drożdże wsypać do wody i niech z kwadrans postoją. Może być 10 min jak ktoś jest głodny.
resztę składników wymieszać w misce, zalać drożdżami z wodą, ugnieść i przykryte ścierką wstawić... do lodówki.
Powinno wyrosnąć.
30 min później:
ciasto podzielić, rozwałkować i uformować w jakiś sensowny kształt. Albo bezsensowny.
W każdym razie jak jest już pizza to trzeba przykryć ją sosem pomidorowym (stykną posiekane pomidory z puszki + dowolne przyprawy, a dla niecierpliwych nawet keczup) i innymi dodatkami (cokolwiek się kończy i woła o konsumpcję).
Potem pizza wędruje do piekarnika na maksymalną temperaturę na 15-20 min i gotowe.
Wersja dla pozornie zaawansowanych
Jak się wciśnie rozwałkowaną pizzę do foremek do małej tarty to wyjdą takie zapiekanki do pracy/na studia. Kiepsko znoszą mikrofalę, więc lepiej mieć coś dobrego na zimno. Dobry patent jak goście wpadną bo można każdemu powrzucać co innego tak, żeby był zadowolony.
PS: Pizzę można robić bez drożdży - będzie bardziej chrupiąca, ale będzie jej też mniej. Trzeba cieniej wałkować. Nie trzeba natomiast w ogóle czekać, więc na kryzysowego głoda w sam raz.
PSS: Jak ktoś zainwestował w silikonowe cokolwiek (np matę do pizzy z lidla) niech pamięta, że max temperatura to 230 stopni.
PSSS: Jak ktoś ma blender to uprzedzam, że żółtego sera nie trzeba trzeć. Można pokroić na kawałki i zblendować. Grudki i tak się roztopią i będzie wyglądało bez zmian. Ja na ten przykład nienawidzę ucierać sera, więc korzystam.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz