
Pod domem mam taki mini-sklepik osiedlowy otwarty 23h na dobę. W środku są dobre (bo tanie) ruskie mrożonki. Minus mają taki, że do praktycznie każdej dodawana jest brukselka, za którą od dzieciństwa nie przepadam. Dlatego też za każdym razem wybierałem ją z mrożonek i wrzucałem z powrotem do zamrażarki. Koniec końców nazbierałem całą paczkę. Koleżanka już jakiś czas temu podpowiedziała mi, co zrobić, żeby brukselki nie czuć było nią samą. Dziś spróbowałem i faktycznie:
Na roztopione masło trzeba wrzucić brukselkę (trochę pryska)
Do tego cebula (jedna starczy)
i czosnek (sporo - trzy, cztery ząbki minimum)
Ja dodałem jeszcze kukurydzę, bo mi została z wczoraj, a kolor dania staje się ciekawszy. Chrzan też dodałem, żeby było ostrzejsze, ale w sumie można olać.